Świat chrześcijański obchodzi kolejne wielkie święto. WIELKI PORANEK. Wszystko co wiąże się z tym świętem zaczęło się wczesnym rankiem. Mowa o Zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie to dla ludzi miłe wspomnienie. Przeciętny chrześcijanin, obchodząc święta Wielkanocne, myśli zwykle w głębi duszy, że jest to dobre poselstwo dla fanatyków. Śmierć jest śmiercią i kropka, wszystko się kończy w tym miejscu, a co potem, kto to wie. Poza kręgami ewangelikalnymi, więcej w tradycji tego święta jest pogaństwa niż chrześcijaństwa. Oczywiście gdzieś na marginesie pojawia się wspomnienie o zmartwychwstałym Jezusie, które powinno stanowić główną treść tej tradycji. Liczne jednak wywody na temat odradzającej się uśpionej przyrody, odradzającego się życia po zimowym letargu, o cykliczności procesu umierania i odradzania, utwierdzały mnie, że dla wielu ludzi to jest najważniejsze przesłanie świąt. Ważniejszą od wieści o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa i Jego życiu jest tradycja święconki, jajko, wielkanocny baranek i zajączek. To są ważniejsze symbole niż świadectwo pustego grobu, niż fakt, że Jezus zmartwychwstał i żyje. Bohaterowie wydarzeń, które wspominamy, opisani w Ewangeliach, nie myśleli inaczej. Śmierć Jezusa była dla nich końcem pewnej epoki, która trwała zbyt krótko. Zaledwie zdążyli przywyknąć do swego mistrza i zaakceptować Jego szokującą naukę, a już pozostali bez swego duchowego przywódcy.
Uczniowie, niewiasty, zwolennicy Jezusa, doznali szoku widząc Go ukrzyżowanego. To był dla nich autentyczny koniec życia u boku Mistrza. Nie brali tak na serio zapowiedzi Jezusa o rychłej śmierci. Na pewno brali to pod uwagę w odległej przyszłości. Dramat nadszedł znacznie wcześniej, niż tego pragnęli. Mijały pierwsze godziny żałoby, nadszedł trzeci dzień i kolejny wstrząs. Do uczniów zasmuconych, zrozpaczonych i zawiedzionych, przychodzi Maria z wiadomością, WIDZIAŁAM PANA. Biedna kobieta – pomyśleli – nie wierzyli jej. Nie, to niemożliwe. Ktoś chce zagrać na najbardziej czułej strunie ich uczuć.
Przyszli też inni dwaj uczniowie i opowiedzieli o swym niezwykłym spotkaniu, ale im również nie uwierzono. Zamknęli się uczniowie w domu i zastanawiali, co stanie się, jeśli ci, którzy ich zaniepokoili nowymi wiadomościami, poniosą wieść o Jezusie. Wszyscy oni zostaną uznani za ludzi niezrównoważonych. Bóg nie pozostawił ich z myślami sam na sam – zobaczyli Jezusa zmartwychwstałego. Najbardziej interesującym w tej historii jest zachwyt, z jakim Maria przybiegła do uczniów i powiedziała: WIDZIAŁAM PANA.
Chciałbym zadać sobie i nam pytanie, czy w każdej sytuacji i okolicznościach jesteśmy gotowi z takim zachwytem mówić o Jezusie „widziałem Pana”. Mam świadomość, że na pewno tak nie jest, ale tekst z Ewangelii, to zachęta by tak czynić. Pytanie zasadnicze brzmi: czy w ogóle widziałeś, widziałaś Pana? Jakie miało to znaczenie i skutki dla Twego życia? Czy zmienił się styl Twojego życia, sposób myślenia, czy było to tylko egzaltowane krótkie wzruszenie? Czy zachwyciłeś(-aś) się Jezusem na całe życie? Nic i nikt nie jest w stanie pozbawić Ciebie tego jedynego przeżycia WIDZIAŁEM PANA. Coś się skomplikowało w życiu Marii na korzyść Jezusa. Apostoł Paweł powie o sobie: „widziałem Pana i stwierdziłem, że jestem grzesznikiem. Co więcej, pierwszym z grzeszników.”
„Widziałeś Pana” i twoje życie z tego powodu skomplikowało się, masz może kłopoty z rodziną, krewnymi, przyjaciółmi, ale, mimo wszystko, są to dobre kłopoty bo z powodu Chrystusa a nie grzechu. Jakie znaczenie ma dla nas to wielkie święto z zawołaniem – Pan Zmartwychwstał? Jest to historia sprzed lat, uświęcona tradycją, przypomnieniem zmienności tego świata, odradzania się przyrody, czy też odradzania się Twego życia w Zmartwychwstałym? Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa było centrum życia pierwszego Kościoła. Jezus żyje, On zmartwychwstał, to jest impuls by wołać WIDZIAŁEM(-AM) PANA.