„A gdy nadszedł dzień Zielonych Świąt, byli wszyscy razem na jednym miejscu. I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, gdzie siedzieli.” /Dz.Ap.2.1-2/
Dwa tysiące lat temu pewnego dnia pojawił się w sposób gwałtowny i drapieżny napełniając uczniów mocą i burząc ich wyobrażenia co do sposobu w jaki Bóg miał spełnić obietnicę zesłania Ducha Św. Uczniowie widzieli podczas chrztu Jezusa w Jordanie Ducha zstępującego jako gołębica. Od Jezusa słyszeli: „Ja prosić będę Ojca i dam wam innego Pocieszyciela aby był z wami na wieki.” Burzy to nasze wyobrażenie gdyż czytamy, że owocem Ducha jest łagodność… /Gal 5.23/
Przyzwyczajeni zostaliśmy do obrazu Ducha Św. wiejącego cichym zefirkiem, muskającego nasze serce. Prawda jest jednak nieco inna. Pojawia się On jak gwałtowny wicher, który porywa, wywraca i wprowadza zamieszanie. Dlatego jest tyle zamieszania wokół ludzi porwanych przez Ducha Św., tyle niepokojów, nieporozumień, kontrowersji. Duch Św. nie muskał zgromadzonych w dzień Pięćdziesiątnicy, ale był wichrem gwałtownym. Jezus powiedział:
„Wiatr wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie; tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha.” /Jan.3.8/ Tak dzieje się gdy Duch Św. zstępuje. Nie rozumiesz tego, ale wiesz, że się stało. Duch Św. to wicher i ogień, gdy wkracza w Twoje życie, starannie poukładane, poszufladkowane. Rozwiewa w strzępy plany i zamiary. On nie staje się źródłem estetycznych przeżyć, nie jest ozdobą, ale źródłem głębokich doznań duchowych. Twoje misternie ułożone plany będą wyglądać jak pogorzelisko dotknięte ogniem. Jeśli będziemy dostrzegać tę cechę Ducha Św., łatwiej zrozumiemy ludzkie reakcje, ich zdziwienie i oburzenie. Nikt nie cieszy się z działalności wichru i ognia.
Do zboru zgromadzonego na modlitwie po uwolnieniu uczniów z więzienia, wkroczył Duch Św. ze swoim napełnieniem, a miejsce, na którym byli zatrzęsło się: „A gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże.” /Dz Ap 4.31/ Gdy Duch Św. wkracza do naszego życia, nie respektuje niczego, zmienia wszystko, przewraca ustalony porządek, rozbija ukochane schematy.
Pewien zakonnik powiada: „Cała bieda polega na tym, że często tracimy czas, by zatykać szpary, przez które ten orzeźwiający wicher mógłby się przecisnąć.” Skąd my to znamy? Ilu ludzi uparcie zatyka wszelkie szczeliny by do ich społeczności wiatr Ducha Św. nie wtargnął. Im szczelniej zatykają tym lepiej śpią i obumierają. Zmarnowany czas nie na to do czego zachęca prorok Izajasz:
„Przygotujcie na pustyni drogę Pańską, wyprostujcie na stepie ścieżkę dla Boga naszego! Każda dolina niech będzie podniesiona, a każda góra i pagórek obniżone; co nierówne, niech będzie wyrównane, a strome zbocza niech się staną doliną!” /Iz 40.3-4/
Gwałtowny wiatr Ducha Św. uczynił tak wiele błogosławionego zamieszania w świecie. Wielu ludzi i denominacji broniło się przed tym wichrem bezskutecznie. Efekt – neopentekostalizm, który przekroczył granice denominacji. Poddać się Duchowi Św. to zgodzić się na Jego plany, zamierzenia a zrezygnować z własnych, nawet, gdy Jego plany będą szokujące. Gwałtownie pojawił się na scenie chrześcijaństwa, gwałtownie odpowiedział na modlitwę zaniepokojonych chrześcijan, gwałtownie przeniósł Filipa w nowe miejsce służby. Duch Św. musi mieć możliwość formowania nas wg. swego projektu, bo łatwiej jest poruszyć coś niż dać poruszyć sobą. Pamiętajmy o błogosławionej drapieżności Ducha Św.